Wędrowanie bez plecaka - dzień trzeci w podróży

Bartne – Wołowiec – Gładyszów

Tekst: Mirosław Kłopotowski i Gosia Kawka, Fotografie: Gosia Kawka

 

                Dawno sen nie był dla nas tak regenerujący, jak podczas pobytu w Beskidzie Niskim. Wysiłek jaki każdego dnia wkładamy w wędrowanie i ilość emocji jakie nam przy tym towarzyszą, skłaniają do odpoczynku. Ładujemy baterię, by z entuzjazmem rozpocząć każdy dzień przygody.

Właściciele Gospodarstwa Agroturystycznego „Pod Kornutami” Pani Maria Horbal wraz z mężem Janem to osoby dbające o tradycję i kulturę regionu. Dzięki ich staraniom, stojący w sąsiedztwie zabytkowy spichlerz został uratowany od popadnięcia w ruinę. Takie znajomości przekonują nas, że Beskid Niski to obszar zarówno piękny krajobrazowo, jak i z ogromnym potencjałem drzemiącym w jego mieszkańcach. Przed wymarszem Pani Maria udzieliła nam kilku porad i nakreśliła najbliższy odcinek szlaku, tak abyśmy zobaczyli najciekawsze miejsca w Bartnem – wsi słynącej niegdyś z kamieniarstwa. Ustawiliśmy się do pamiątkowej fotografii, pożegnaliśmy i w drogę…

Pierwszym zaplanowanym miejscem, do którego dotarliśmy tego dnia była Cerkiew Greckokatolicka pw. św. Kosmy i Damiana, która aktualnie pełni funkcję Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach, odział Zagroda Maziarska w Łosiu z Cerkwią w Bartnem. Budowla reprezentuje zachodni typ łemkowskiego budownictwa sakralnego. Niegdyś była to cerkiew z wielobarwnym, zewnętrznym malowaniem (dziś niewidocznym), z cennymi ikonami i niezwykle bogatą historią. W środku mieliśmy okazję podziwiać wystawę „Kolorowa cerkiew”, poświęconą m.in. architekturze, ikonom oraz symbolice ich kolorów. Nieopodal, w kamiennym spichlerzu plebańskim, można podziwiać ekspozycję „Historia kamieniarstwa ludowego w Bartnem”. Była to niezwykle cenna wizyta, która pozwoliła nam lepiej zrozumieć historię regionu i zamieszkujących go ludzi.

Z bagażem nowych informacji i wiedzy ruszyliśmy w kierunku na Wołowiec. Po drodze spotkało nas kolejne miłe doświadczenie. Po raz pierwszy zobaczyliśmy chyżę tzn. dom, w którym pod jednym dachem mieściły się pomieszczenia mieszkalne i gospodarcze. Te charakterystyczne dla Beskidu Niskiego drewniane zabudowania, zamieszkiwane były głównie przez Rusinów z terenów Karpat, zwłaszcza Łemków i Bojków. Takie architektoniczne perełki moglibyśmy fotografować i filmować cały dzień. Tym razem nie mieliśmy tyle czasu. Kolejne kilometry na szlaku czerwonym, które kreśliły się przed nami, były równie pociągające, co miejsca już poznane. Wieczorową porą dotarliśmy do Wołowca, gdzie zwiedziliśmy Cerkiew Opieki Matki Bożej. Piękny obiekt sakralny, który dzięki trwającym we wnętrzu pracom konserwatorskim, odzyska swój pierwotny wygląd. Dzień zakończyliśmy spacerem w dolinie spowitej mgłą. Na końcu trasy czekał na nas syn Państwa Dziubyna, właścicieli Zagrody Łemkowskiej "Dziubyniłka". Wsiedliśmy do auta, aby na czterech kołach zawitać do Gładyszowa.

W naszej filozofii podróżowania solą każdej wyprawy są ludzie, których mamy przyjemność poznać. Spotkanie z pszczelarzem, który częstował nas jabłkami, opowiadając przy tym o swojej pracy i jednocześnie pasji. Niezwykle inspirujące rozmowy w oparach świeżo zaparzonej kawy z właścicielką "Chaty Kasi" i jej gośćmi. Rozmowy z turystami na szlaku, którzy tak jak my, wędrują pośród gór, łąk i lasów z zachwytem w oczach. Oto nasze najcenniejsze wspomnienia, które na zawsze pozostaną w "plecaku pamięci" z naszywką Beskid Niski.

 

Wideorelacja na naszym profilu na Facebooku:  https://www.facebook.com/VisitCarpathia/videos/418895962208610/